W przyszłym tygodniu mijają trzy miesiące od wejścia w życie ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. o zmianie ustawy o odpadach oraz niektórych innych ustaw, a efekty jej wdrożenia zaczynają być już widoczne. Nowelizacja dotyczyła głównie zaostrzenia procedur uzyskiwania decyzji w gospodarce odpadami oraz podwyższenia kar w związku z licznymi pożarami.
Decyzje od nowa
Każdy przedsiębiorca posiadający zezwolenie na zbieranie, czy przetwarzanie odpadów, nie ważne jak długo działa na rynku, musi dostosować decyzje wg nowych zasad (które bardziej szczegółowo omówiono w dalszej części tekstu). Ustawodawca wyznaczył 12 miesięcy na złożenie, spełniającego nowe wymagania, wniosku o dostosowanie decyzji.
Obserwując rynek od lat można zauważyć, że realizacja inwestycji w postaci np. zakładu recyklingu odpadów z tworzyw sztucznych, niezależnie od lokalizacji, trwa kilka lat. Dlaczego tak długo? Uzyskanie decyzji środowiskowej w niektórych przypadkach to 2-3 lata, nie mówiąc o decyzji o warunkach zabudowy, pozwoleniach na budowę, czy już samej decyzji sektorowej w postaci zezwolenia na przetwarzanie odpadów. Najnowsza zmiana ustawy o odpadach zmienia radykalnie zasady gry w trakcie meczu. Zakład działający od lat musi dostosować się do nowych reguł, żeby mógł z zgodnie z prawem nadal działać. Wstępnie nie brzmi to groźnie, jednak gdy wejdzie się w szczegóły, to dla niektórych przedsiębiorców z branży nowe wymagania są nie do przeskoczenia i od 5 września 2019 r. będą musieli formalnie zakończyć wieloletnią działalność.
Operat ppoż.
Każdy posiadacz zezwolenia na zbieranie lub przetwarzanie odpadów palnych musi wykonać operat ppoż. Idea jest oczywiście słuszna, nie można negować ważności przepisów przeciwpożarowych. Są one niezwykle istotne i służą bezpieczeństwu ludzi oraz środowiska. Jednak powyższe przepisy są już od dawna ugruntowane w polskim prawodawstwie, a ich egzekwowanie leży w gestii Państwowej Straży Pożarnej. W tym miejscu warto podkreślić, że minister spraw wewnętrznych i administracji w porozumieniu z ministrem środowiska określą, w drodze rozporządzenia, wymagania w zakresie ochrony przeciwpożarowej, jakie mają spełniać obiekty budowlane lub ich części oraz inne miejsca przeznaczone do zbierania, magazynowania lub przetwarzania odpadów, kierując się możliwością wdrożenia wymagań z zakresu bezpieczeństwa pożarowego oraz ryzykiem związanym z zagrożeniem pożarowym. Pytanie, dlaczego wprowadzono obowiązek wydania specjalnego rozporządzenia określającego bardziej restrykcyjne warunki przeciwpożarowe od tych standardowych, znanych i sprawdzonych od lat? Czym się różni odpad z tworzywa sztucznego od surowca z tego samego tworzywa pod względem palności? To chyba efekt dwóch magicznych słów – odpad i mafia. Przejdźmy do konkretów. Szerokość drogi pożarowej według standardowych przepisów wynosi 4 m, wg projektu rozporządzenia 7 m. Dodatkowo projekt narzuca pozostawienie 5 m odległości z każdej strony drogi, a także 5 m od granicy działki do miejsc magazynowania odpadów. Jakby nie liczyć, działka o szerokości 24 m nie pozwala na magazynowanie odpadów uznawanych za palne. Pytanie, ile firm ma odpowiednią powierzchnię, aby spełnić nowe wymagania? Kolejna kwestia to koszt operatu. Jeśli ma być wykonany przez rzeczoznawcę do spraw zabezpieczeń przeciwpożarowych to wydatek rzędu nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych. Powiedzmy, że przedsiębiorca ma odpowiedni plac, zapłacił za operat, infrastruktura spełnia wymogi ppoż., więc składa dokument do komendanta PSP. Na tym etapie może otrzymać kilka wariantów odpowiedzi: a) nie zatwierdzam operatu, ponieważ nie ma wydanego rozporządzenia w zakresie ppoż. dla odpadów, b) nie zatwierdzam operatu, bo został niewłaściwie opracowany, c) zatwierdzam operat, ale proszę postawić dodatkowy zbiornik ppoż., 5 hydrantów i wymienić halę namiotową na betonową, d) zatwierdzam operat bez zastrzeżeń. Jak widać wieloletnia działalność zakładu w tym momencie może zostać zakończona. Załóżmy, że komendant zatwierdził operat według ogólnych przepisów ppoż. Przedsiębiorca może w końcu złożyć właściwy wniosek do starostwa lub urzędu marszałkowskiego z uzgodnionym operatem. Ciekawostka polega na tym, że rozporządzenie w sprawie wymagań ppoż. dla odpadów najwcześniej może wejść w życie 22 sierpnia 2019 r. Nikt nie będzie czekał do 22 sierpnia skoro wniosek z zatwierdzonym operatem musi być złożony najpóźniej do 5 września 2019 r. Do czego taka konstrukcja zapisów może doprowadzić? Po wejściu w życie 22 sierpnia 2019 r. rozporządzenia całkiem możliwe, że w urzędach padnie stwierdzenie: operat nie jest ważny, ponieważ nie spełnia warunków rozporządzenia i trzeba go dostosować. Wszystkie wnioski złożone przed 22 sierpnia zostaną wstrzymane, ponieważ operaty ppoż. będą do poprawki i ponownego uzgodnienia z komendantem PSP w 10 dni roboczych.
Zaświadczenia i oświadczenia o niekaralności
Nowa ustawa w końcu zdefiniowała mafię odpadową, czyli nieuczciwych przedsiębiorców, których trzeba wyeliminować z branży. Najlepiej w tym miejscu zacytować fragment ustawy:
„Właściwy organ odmawia wydania zezwolenia na zbieranie odpadów lub zezwolenia na przetwarzanie odpadów:
1) przedsiębiorcy będącemu osobą prawną albo jednostką organizacyjną nieposiadającą osobowości prawnej, jeżeli trzykrotnie:
a) będący osobą fizyczną wspólnik, prokurent, członek rady nadzorczej lub członek zarządu tego przedsiębiorcy został skazany prawomocnym wyrokiem sądu lub nałożono na niego grzywnę w drodze mandatu karnego za wykroczenia, o których mowa w art. 175, art. 183, art. 189 ust. 2 pkt 6 lub art. 191,
b) wymierzono mu administracyjną karę pieniężną, o której mowa w art. 194;”
Intencja powyższego przepisu jest do pewnego stopnia zrozumiała, ponieważ ma na celu wyeliminowanie z rynku nieuczciwych przedsiębiorców. Natomiast warto przyjrzeć się bliżej o jakich karach mowa na kilku praktycznych przykładach.
Przypadek nr 1. Firma X nie umieściła nr BDO na wymaganym dokumencie. Kara w wysokości od 5 000 zł do 1 000 000 zł z art. 194 ust. 1 pkt. 5a ustawy o odpadach (dalej u.o.).
Przypadek nr 2. Firma X przyjęła odpady metali w postaci rurek miedzianych i aluminiowych, W decyzji ma tylko kod 17 04 01 – Miedź, mosiądz, brąz. Natomiast w decyzji nie było kodu 17 04 02 – Aluminium. Kara w wysokości od 10 000 zł do 1 000 000 zł z art. 194 ust. 4 u.o.
Przypadek nr 3. Firma X zrzuciła odpady o kodzie 17 04 01 – Miedź, mosiądz, brąz luzem na plac przed halą, natomiast wg decyzji odpady mogły być magazynowane na tym placu, ale wyłącznie w kontenerze. Kara w wysokości 5 000 zł do 1 000 000 zł z art. 194 ust. 5 u.o.
Przypadek nr 4. Firma X zrzuciła odpady o kodzie 17 04 01 – Miedź, mosiądz, brąz w hali, wg decyzji odpady miały być magazynowane na placu. Kara w wysokości 5 000 zł do 1 000 000 zł z art. 194 ust. 5 u.o.
Przypadek nr 5. Firma X wrzuciła pojemnik ciśnieniowy po WD-40 do żółtego kontenera na selektywnie zbierane opakowania z tworzyw sztucznych o kodzie 15 01 02. Kara w wysokości 5 000 zł do 1 000 000 zł z art. 194 ust. 2 u.o.
Przypadek nr 6. Firma X przekazała odpady tworzyw sztucznych firmie Y za pomocą firmy transportującej Z. Okazało się, że firma transportowa nie ma wpisu do rejestru BDO w zakresie transportu odpadów. Firma X podlega karze aresztu lub grzywny z art. 175 u.o.
I tak można mnożyć… Wystarczą trzy tego typu przewinienia uzbierane w przeciągu 10 lat żeby otrzymać miano mafiosa i mieć cofniętą decyzję. Chyba nikt nie spodziewał się w przeszłości, że 3 kary za uchybienia nie wpływające negatywnie na środowisko, będą równoznaczne z zamknięciem działalności na 10 lat.
Tak całkiem poważnie. Czy powyższe naruszenia faktycznie powodują zagrożenia dla zdrowia, życia ludzi lub dla środowiska, aby nakładać milionowe kary i zamykać działające przez lata w uczciwy sposób zakłady? Błędy tego typu często wynikają ze zwykłej pomyłki, czy niedopatrzenia, jednak jak się okazuje w branży gospodarowania odpadami trzeba być nieomylnym i zatrudniać wyłącznie nieomylnych pracowników.
Już obecnie wielu przedsiębiorców waha się, czy podejmować tak duże ryzyko i pozostać w branży. Jedna wizyta inspektora WIOŚ może z dnia na dzień zakończyć ich działalność. Ile razy można usłyszeć, oczywiście poza protokołem i przy dużej przychylności inspektorów: ale ja naprawdę muszę nałożyć jakąś karę…
Zabezpieczenie roszczeń
Kolejnym elementem, z którym musi zmierzyć się przedsiębiorca to zabezpieczanie roszczeń. Idea również w pewnym sensie słuszna. Za porzucone odpady powinien zapłacić ten, który je nazwoził. Lecz im dalej w las tym więcej... konarów. Wykupienie gwarancji bankowej lub ubezpieczenia jest niejednokrotnie praktycznie niemożliwe z uwagi na wymagania jakie stawiają banki i ubezpieczyciele (odpowiedni obrót roczny lub miesięczny, utrzymywanie stałego pułapu przychodów itp.). Tutaj również ustawodawca nie zweryfikował możliwości rynku. Wysokość zabezpieczenia roszczeń obliczona na podstawie zaproponowanego wzoru może sięgać milionów złotych. Dla przykładu, możliwość magazynowania odpadów niebezpiecznych w ilości 1000 Mg to kwota 1,5 mln złotych do wpłaty jako depozyt na konto urzędu lub uzyskanie kosztownej polisy ubezpieczeniowej lub gwarancji bankowej.
Abstrahując od samej idei wprowadzania obowiązkowego zabezpieczania roszczeń warto podkreślić, że po prawie trzech miesiącach od wejścia w życie ustawy nadal nie opublikowano rozporządzenia w sprawie wysokości stawek zabezpieczenia roszczeń. Blokuje to możliwość wnioskowania o dostosowanie decyzji, a nawet składanie zapytań ofertowych do banków czy ubezpieczycieli, ponieważ nadal nie wiadomo, o jakich ostatecznie kwotach mowa.
Warunki zabudowy
Zgodnie ze zmianą ustawy o odpadach z 20 lipca br. do wniosku należy załączyć decyzję o warunkach zabudowy, jeśli dla danego terenu nie uchwalono MPZP. Co w przypadku, gdy zakład działa od 30 lat i po prostu nie ma takiej decyzji? Uzyskanie decyzji wstecz jest niemożliwe. A może wystarczy pozwolenie na użytkowanie obiektu? Wymóg przedłożenia decyzji o warunkach zabudowy niejednokrotnie będzie uzależniony tylko i wyłącznie od interpretacji urzędnika wydającego decyzję z uwagi na dopisek w ustawie o ile jest wymagana.
Dodatkowo organ wydający zezwolenie na zbieranie lub przetwarzanie odpadów odmawia wydania decyzji, jeśli jej zakres jest niezgodny z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. I tutaj w praktyce pojawia się kwestia literki „O” (gospodarka odpadami). Spotyka się podejście urzędów, że jeśli w MPZP nie ma tej literki to nie wydaje się zezwolenia na gospodarowanie odpadami. Nieważne, że są orzeczenia sądowe określające literkę „O” jako dużą infrastrukturę typu spalarnia odpadów czy, składowisko odpadów. Przy takim podejściu niejeden zakład, w tym PSZOK-i, mogą od 5 września 2019 r. zakończyć działalność.
Znowu przedsiębiorca staje pod ścianą. To kolejny przykład, że losy firmy z branży są uzależnione tylko i wyłącznie od przychylności interpretacji lokalnego urzędu.
Niezapowiedziane wizyty
Po złożeniu wniosku przez przedsiębiorcę, urząd informuje o tym fakcie WIOŚ i PSP, które obligatoryjnie przyjeżdżają na niezapowiedzianą kontrolę przed wydaniem decyzji. Jeśli się potkniemy, nie spodobamy inspektorowi WIOŚ czy strażakowi, możemy otrzymać negatywne postanowienie po kontroli. Urząd, przy najszczerszych chęciach, będzie musiał odmówić wydania decyzji z mocy ustawy. W ustawie dodano zapis:
W przypadku postanowienia wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska negatywnie opiniującego spełnienie wymagań określonych w przepisach ochrony środowiska właściwy organ odmawia wydania zezwolenia na zbieranie odpadów, zezwolenia na przetwarzanie odpadów lub pozwolenia na wytwarzanie odpadów uwzględniającego zbieranie lub przetwarzanie odpadów.
Losy zakładu, który działa powiedzmy dwadzieścia lat na rynku, zatrudnia kilkadziesiąt osób, zainwestował miliony w park maszynowy, ma leasing do spłaty, stały się uzależnione od dwóch osób i jednego świstka.
Monitoring miejsc magazynowania odpadów
Wraz ze skróceniem czasu magazynowania odpadów wprowadzono obowiązkowy monitoring miejsc magazynowania odpadów. Sam pomysł nie spotkał się z większą niechęcią, ponieważ większość firm monitoring posiada. Duży sprzeciw budzi jednak bardzo szczegółowe określanie jakości i sposobu prowadzenia zapisu, głównie dlatego, że dostosowanie systemu monitoringu to zwykle duży wydatek, na który nie każda firma będzie w stanie wygospodarować środki w tak krótkim czasie. Jeśli nawet zakład posiada już monitoring, to niekonieczne kamery spełniają wymogi wpisanej wprost do projektu rozporządzenia normy PN-EN 62676-4:2015-06, więc kamery będą musiały zostać wymienione. Po raz kolejny nie wzięto pod uwagę mniejszych przedsiębiorców, którzy nie mają zabezpieczonych wolnych środków na nieprzewidziane inwestycje. Abstrakcyjnym wydaje się pomysł monitoringu „na żywo”. Projekt rozporządzenia zakłada bowiem, że w przypadku wybranych rodzajów odpadów (głównie palnych) WIOŚ ma mieć bezpośrednie połączenie z systemem monitoringu każdego z przedsiębiorstw, które magazynuje takie odpady. Przedsiębiorca pod pełną kontrolą 24/7 on-line.
Przedsiębiorcy również zadają sobie pytanie: od kiedy muszę mieć monitoring? Sześć miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy czy wejścia w życie art. 25 ust. 6a? Zdania są podzielone, a rozporządzenie w sprawie wizyjnego systemu kontroli jest nadal na etapie projektu.
Pierwotną intencją ustawodawcy było objęcie monitoringiem wszystkich wytwórców odpadów. Jednak w ostatecznej, opublikowanej wersji zmiany ustawy wskazano, że obowiązek dotyczy tylko zbierających lub przetwarzających odpady. Odpady wytwarzane objęte mają być monitoringiem tylko jeśli powstały w wyniku przetwarzania odpadów. Jednak konstrukcja art. 25 ust 6a jest już nadinterpretowana przez niektóre urzędy, wskazując, że zapis „magazynujący odpady” oznacza każdego, kto magazynuje odpady, czyli zwykłego wytwórcę odpadów np. sklepy, magazyny, warsztaty samochodowe, zakłady produkcyjne, szpitale itp.
Nie tylko przedsiębiorcom się dostało
Można współczuć także urzędnikom, ponieważ zostaną zasypani stertami wniosków i to oni będą musieli się zmagać z interpretacją nowych przepisów. Można pytać ministerstwa, lecz w każdej z odpowiedzi na końcu pojawia się bezpieczna regułka.
Uprzejmie informuję, że niniejsze pismo stanowi opinię i nie jest prawnie wiążące dla podmiotów oraz organów administracji orzekających w sprawach indywidualnych na podstawie otrzymanej dokumentacji.
Przykre, że autor przepisów nie bierze na siebie odpowiedzialności za ich interpretowanie. Kto poza autorem ma wiedzieć lepiej, co autor miał na myśli?
Kilka przykładów problemów interpretacyjnych, z jakimi po zmianie ustawy muszą się zmagać urzędy:
-
czy można przyjąć wniosek z operatem ppoż. jeżeli nie wydano rozporządzenia w tej sprawie?
-
jeśli wejdzie w życie rozporządzenie w sprawie ppoż. dla odpadów (22 sierpnia 2019 r.), czy wzywać do złożenia nowego operatu?
-
jak zweryfikować tzw. największą masę odpadów?
-
rozpatrywać wnioski przed wydaniem rozporządzenia w sprawie zabezpieczenia roszczeń, czy też nie?
-
kiedy decyzja o warunkach zabudowy jest/nie jest wymagana?
-
czy opis „tereny przemysłowe” w MPZP jest wystarczający do prowadzenia gospodarowania odpadami czy musi być literka „O”?
-
kiedy wchodzi monitoring wizyjny, 6 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy czy wejścia w życie art. 25 ust. 6a?
1 rok zamiast 3 lat
Największego zagrożenia, głównie pożarowego, Ministerstwo Środowiska upatruje w przedłużającym się czasie magazynowania odpadów. Stąd w nowelizacji ustawy skrócono czas magazynowania odpadów wytworzonych do 1 roku, z wyjątkiem odpadów czystej gleby i ziemi przeznaczonej do budowy obiektów liniowych. Nie wiadomo, na jakiej podstawie uznano, że akurat gleba i ziemia w tym jednym szczególnym przypadku może być magazynowa przez 3 lata, ale już np. szkło, gruz, czy złom nie dłużej niż rok. Istotnym jest, że jeden rok liczony jest dla wszystkich posiadaczy odpadów (od wytwórcy, przez zbierających odpady do ich ostatecznego przetwórcy).
Niestety ustawodawca nie wskazał ani obowiązku informowania odbiorcy o tym, jak długo dany odpad jest już magazynowany, ani narzędzi, dzięki którym odbierający odpady mogli by żądać takiej informacji. Oznacza to, że w praktyce wytwórca lub przekazujący odpady może wprowadzić kolejnego posiadacza w błąd, a odbiorca nie ma żadnej możliwości weryfikacji takiej informacji. Nie wzięto pod uwagę, że nie wszystkie odpady są wytwarzane regularnie i w dużych ilościach np. świetlówki, oleje czy czyściwa. Bardzo często firmy wytwarzają jakiś odpad dwa lub trzy razy do roku w niewielkich ilościach. Zwykle tego typu odpady magazynowano do uzbierania tzw. partii transportowej i przekazywano uprawnionym, profesjonalnym odbiorcom. Skrócenie czasu magazynowania do roku wymusza częstsze przekazywanie również bardzo małych ilości odpadów (nawet po kilka kilogramów – lub mniej). Zmusza to wytwórców do ponoszenia wyższych kosztów (więcej odbiorów odpadów w ciągu roku) lub transportu tych odpadów na własną rękę, bo po takie ilości nikomu nie opłaca się fatygować.
Wytwórco, będziesz miał problem
Jak łatwo się domyślić, koszty spowodowane zmianą ustawy zostaną bezpośrednio przeniesione na klientów lub w dłuższej perspektywie na mieszkańców. Koszty odbioru odpadów już idą w górę. W pewnym sensie nie jest to najgorsza wersja wydarzeń. Podniesienie cen może zmotywować wytwarzające firmy do zminimalizowania wytwarzanych odpadów. Natomiast pojawia się inny problem, a mianowicie brak możliwości pozbycia się niektórych odpadów w sposób legalny. To już się dzieje. Firmy z branży gospodarki odpadami ze względu na obostrzenia ppoż. i wysokość zabezpieczenia roszczeń informują klientów o rezygnacji z odbierania niektórych rodzajów odpadów. Może się okazać, że w okolicy nie będzie żadnego uprawnionego odbiorcy. Co zrobi wytwórca, jeśli nikogo nie znajdzie? Zawiezie 10 kg odpadów do zakładu przetwarzania odpadów oddalonego o 100 km? Wytwórca odpadu, nie mając żadnej innej możliwości, ale posiadając minimum przyzwoitości raczej wrzuci odpady do komunalki, aniżeli wywiezie je do lasu. Tylko czy jest świadomy, że za wrzucenie rękawiczek ubrudzonych smarem, czy pojemnika ciśnieniowego po sprężonym powietrzu do pojemnika na zmieszane odpady komunalne grozi mu kara do 1 000 000 zł?
Koniec z inwestycjami w recykling odpadów
Nowa ustawa wprowadziła gigantyczną blokadę, a mianowicie, zgodnie z nowelizacją ustawy o odpadach, organy prowadzące sprawę dodatkowo odmówią wydania zezwolenia na zbieranie lub przetwarzanie odpadów jeśli:
- na terenie, którego wniosek dotyczy, nie ma instalacji, obiektu budowlanego lub jego części, wskazanych we wniosku.
Załóżmy, że inwestor ma zamiar otworzyć profesjonalny zakład recyklingu opon, dla którego koszt zakupu samych urządzeń (taśmociągi, młyny, separatory itp.) może wynieść kilka, a nawet kilkanaście mln złotych. W świetle powyższego zapisu musi je fizycznie kupić, zamontować przed wydaniem decyzji, nie mając gwarancji czy urząd wyda decyzję.
Poza tym widmo zamknięcia zakładu za otrzymanie trzech kar za niedociągnięcia w magazynowaniu odpadów, czy milionowe kary dodatkowo zniechęcają każdego, kto chciałby zająć się recyklingiem odpadów.
Kto będzie chciał tak ryzykować?
Zero waste, krok wstecz
Obecne represyjne przepisy oraz niepewność, jak ustawa będzie interpretowana przez lokalne urzędy zniechęcają, a nawet zaczynają blokować rozwój inwestycji w tak potrzebne zakłady recyklingu. Nawet, jeśli ktoś pójdzie po rozum do głowy i naprawi obecną ustawę, to jaką przedsiębiorca może mieć pewność czy przepisy nie zostaną zmienione znów o 180 stopni? Uzyskanie zezwolenia na zbieranie lub przetwarzanie odpadów to długa droga polegająca na poniesieniu często ogromnych kosztów inwestycyjnych, uregulowaniu wielu formalności. Może to trwać latami, a przedsiębiorca musi mieć nadzieję, że w całej procedurze nie znajdzie się drobny haczyk, który może całkowicie zablokować inwestycję. Jak takie postępowanie ustawodawcy ma się do wspierania idei zero waste czy gospodarki o obiegu zamkniętym? W praktyce tak częste zmiany przepisów o charakterze represyjnym odstraszają od jakichkolwiek inwestycji w gospodarce odpadami, które są niezbędne do osiągnięcia wymaganych poziomów odzysku i recyklingu. Jak gminy poradzą sobie z wywiązaniem się z obowiązku osiągnięcia poziomu recyklingu, który w przyszłym roku wynosi 40%, skoro pojawiło się realne zagrożenie pozamykania zakładów, które wykonują „brudną robotę” w recyklingu?
Nie można zapomnieć, że obecnie dużym wsparciem recyklingu jest dodawanie tzw. płatka w postaci zmielonych odpadów do produkcji różnorodnych produktów z tworzyw sztucznych (miski, doniczki, obudowy itp.). Wspomniany płatek (przemiał) jest często (z uwagi na wydawane decyzje) uznawany jako odpad, w związku z powyższym producent danego wyrobu staje się automatycznie zakładem recyklingu i podlega pod wszystkie wspomniane przepisy. Jak nowe przepisy motywują zakłady produkcyjne wykorzystujące odpad w procesie recyklingu? Tak, że nie będą już przyjmować odpadu i produkcja będzie bazowała w 100% na czystym surowcu z ropy naftowej. W ten sposób uciekną od restrykcyjnych przepisów nowej ustawy o odpadach. Czy w ten sposób autorzy ustawy chcą wpierać gospodarkę o obiegu zamkniętym?
Mała konkluzja
Można by pisać i pisać, niestety to tylko część problemów z jakimi muszą się zmierzyć przedsiębiorcy z branży. Przeszkód, jakie zafundowała nowa ustawa jest więcej.
Przedsiębiorcy w tym momencie zamiast skupić się na rozwoju firmy, inwestycjach, nowych maszynach i technologiach recyklingu itp., myślą jedynie jak utrzymać firmę z formalnego punktu widzenia na powierzchni. Pracownicy zakładów zaczynają się martwić, czy będą mieli pracę po 5 września 2019 r.
Czy ktoś z autorów ustawy zadał sobie pytanie dlaczego pojawiły się pożary? Czy to nie ma związku z zakazem składowania odpadów palnych powyżej 6 MJ od 1 stycznia 2016 r.? Już wtedy alarmowano, że do tego dojdzie. Przy niewystarczającej mocy przerobowej cementowni i innych zakładów przetwarzania odpadów, takie konsekwencje były do przewidzenia. Tak jak wtedy, tak i teraz problem został rozwiązany, ale tylko na papierze. Niestety z odpadami trzeba coś zrobić, cały czas powstają.
Niewykluczone, że przy tej skali utrudnień formalnych, problem nielegalnego zagospodarowania odpadów może się tylko nasilić.
Może zamiast utrudniać funkcjonowanie i rozwój zakładom przetwarzania odpadów warto było by wprowadzić przepisy ułatwiające ich realizację? Czy zmiany nie mogły się ograniczyć tylko do wzmocnienia inspekcji, aby sprawniej wyłapywać tych nieuczciwych?
Artur Domaszewicz
redaktor naczelny
Zdjęcie: własne