Dwoje pracowników specjalistycznej firmy za 200 złotych miało odebrać i wywieźć na składowisko śmieci z mieszkania jednego z Poznaniaków. W ostateczności śmieci trafiły do lasu, a pieniądze do kieszeni pracowników.
Przemysław Piwecki wyprowadzając się ze starego mieszkania zabrał wszystkie przedmioty, które uznał za jeszcze przydatne. Reszta pozostawił w mieszkaniu, jako niepotrzebne śmieci. Mężczyzna wynajął specjalistyczną firmę, która miała się nimi odpowiednio zająć, tj. wywieźć je, w zależności od rodzaju odpadu na składowisko lub gratowisko. Za tę usługę zapłacił pracownikom 200 zł, jednak nie wziął od nich żadnej faktury czy rachunku, który potwierdzałby ten fakt. Poznaniak myślał, że sprawa została właściwie załatwiona i zdążył o niej zapomnieć. Zdziwił się więc, kiedy pewnego dnia do jego drzwi zapukał strażnik miejski, wypytujący o śmieci pozostawione w lesie.
Strażnicy miejscy podczas obchodów w okolicy Warty – koło ulicy Hlona znaleźli dwa dzikie wysypiska śmieci. Na obydwu wśród odpadów znaleźli dane tej samej osoby. Uznano, więc za wysoce prawdopodobne, że te dwa dzikie wysypiska to dzieło tej samej osoby.
Zdziwiony mężczyzna opowiedział strażnikowi cały przebieg zdarzeń, o tym, że zapłacił wynajętej firmie 200 zł, by wszystkie śmieci przewieźli i oddali na wysypisko. Strażnik udał się do wskazanej przez mężczyznę siedziby firmy. Wśród pracowników znaleziono dwoje winowajców, którzy przyznali sie do stawianych im zarzutów. Strażnicy nakazali im zlikwidować dzikie wysypiska i wywieźć zebrane śmieci na składowisko, po czym zgłosić się do strażników miejskich z potwierdzeniem przewiezienia śmieci.
Cała prawda wyszła na jaw
Pracownicy firmy teoretycznie wywiązali sie z nałożonego na nich obowiązku i przedstawili potwierdzenie z gratowiska. Jednak strażnicy zauważyli, że śmieci nadal znajdują się przy ulicy Hlonda. Okazało się, że istnieje trzecie składowisko, nieodkryte przez strażników i to właśnie to wysypisko Panowie posprzątali.
Oczywiście nałożono na nich obowiązek zlikwidowania dwóch pozostałych wysypisk. 60 złotych - tyle zapłacili za wszystkie przewiezione odpady. Dodatkowo – po 500 złotych każdy mandatu. Jak widać interes zdecydowanie nie wyszedł im na dobre.
Co raz częściej na terenie Poznania wykrywane są nowe dzikie składowiska. Gdy nie można wskazać sprawcy, sprzątanie takich składowisk odbywa się na koszt miasta. Rocznie na ten cel przeznaczanych jest nawet dwa miliony złotych.
Źródło: epoznan.pl
Zdjęcie: sxc.hu