Dwa miesiące temu warszawki przetarg na odbiór i zagospodarowanie odpadów został unieważniony. Kilka firm, w tym między innymi BYŚ, zarzuciły miastu faworyzowanie Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania Miasta. Kryteria przetargu nie zostały jasno sprecyzowane, dodatkowo nie została w nim uwzględniona hierarchia postępowania z odpadami, która do najważniejszych zalicza: ponowne użycie, recykling, odzysk, a na samym końcu unieszkodliwianie (czyli np. spalanie). Przetarg został unieważniony, a miasto miało zmienić kryteria i jeszcze raz dokonać wyboru. Niestety historia lubi się powtarzać i kolejny przetarg zostanie najprawdopodobniej unieważniony. „Składamy odwołanie, bo naszym zdaniem miasto nie zastosowało się do wcześniejszego wyroku Krajowej Izby Odwoławczej. Władze Warszawy w kolejnym przetargu postawiły na cenę jako jedyne kryterium. Jakość nie ma tu znaczenia” – wypowiadają się właściciele firmy BYŚ.
Kosztowna ekologia
Firma BYŚ jest właścicielem powstałej dwa lata temu, jedynej najnowocześniejszej sortowni w regionie, która pozwala na odzysk nawet do 70 procent odpadów. Sytuacja może się szybko zmienić, jeżeli do końca roku nie zostaną zrewidowane kryteria przetargu na odbiór i zagospodarowanie odpadów. „Wymogi Unii Europejskiej są takie, by jak najmniej śmieci trafiało na wysypisko, ale polskie samorządy do tego nie dorosły. Oczywiście i my możemy obniżyć naszą cenę, ale kosztem ograniczenia odzysku odpadów. Tylko po co ta sortownia” – dziwią się właściciele firmy BYŚ.
Trudny przetarg
Startując w przetargu firma zaproponowała cenę 390 zł za odbiór i zagospodarowanie odpadów. Stawki zaproponowane przez inne firmy były dużo niższe, często nawet o połowę. Niestety sposób zagospodarowania odpadów przez takie firmy najczęściej był na samym dole hierarchii odpadów zgodnej z ustawą. Miasto stawia jednak na oszczędności, ekologię pozostawiając na dalszym planie. Postępowanie takie jest niestety krótkowzroczne i w dłuższej perspektywie wręcz szkodliwe. Zgodnie z warunkami, jakie stawia przed nami Unia Europejska większość wysypisk ma zostać zlikwidowania. Jeżeli miasto będzie faworyzować firmy, które są w stanie tylko składować odpady, w krótkim czasie może zabraknąć miejsca.
Miasto ma swoje racje
Miasto broni się, odrzucając stawiane mu zarzuty. „W przetargu rozdzieliliśmy ceny: za odbiór i za gospodarowanie odpadami. Rozpatrując oferty, będziemy porównywać jedną i drugą. W dodatku określiliśmy poziomy dotyczące segregacji śmieci. Dzięki urządzeniu GPS będziemy wiedzieć, co się z nimi dzieje. Nie ma obawy, że trafią do lasu” – wypowiada się Agnieszka Kłąb z biura prasowego urzędu miasta.
Źródło: warszawa.gazeta.pl
Zdjęcie: sxc.hu